wtorek, 11 lutego 2014

Gorzkie żale i nędza duchowa



















Jestem troszkę monotematyczny, pisałem to już wielokrotnie kierowany rozmaitymi impulsami, warto jednak wszystkim przypomnieć raz jeszcze niepodważalną prawdę, że poczta to kurwy (z wyjątkiem waszych mam i kolegów, jeśli tam pracują ;-)). Przeszli ostatnio jednak w moich oczach na jeszcze wyższy szczebel skurwięcenia, co zaowocowało tym, że choć nie mam już nastroju na siedzenie w internetach, a ponadto mam was wszystkich w dupie, muszę się wam jednak pożalić. Do tej pory wyprowadzali mnie z równowagi chronicznym i niezwykle precyzyjnym niszczeniem przesyłek. Płyty bardzo starannie i dobrze zabezpieczone dochodziły w rozjebanych pudełkach wyglądających jakby przejechał po nich pierdolony walec drogowy - stało się już to jednak normą, więc zwyczajnie spodziewając się przesyłki z danym krążkiem, zaopatrywałem się wcześniej w pudełko oraz szufelkę i zmiotkę w celu sprzątnięcia plastykowych trocin pełniących niegdyś zaszczytną funkcję albumu. Z czasem człowiek akceptuje swój los - nie można przecież wymagać zbyt wiele od debili, którzy w wyżynach swej durnoty potrafią zgiąć płytę winylową w pół i wpierdolić ją do skrzynki pocztowej. To trochę jak z mottem PKP: "ważne że jadę". Ciężko mi jednak zrozumieć potęgę dysfunkcji owej instytucji, no bo przecież takie rzeczy mogą się zdarzyć od czasu do czasu, a nie w przypadku 70% transakcji du chuja wafla! Ja nie wiem, czy każdy tak ma, czy też może ja emanuję jakąś złą energią. No ale chuj z tym, kretynizm jestem w stanie przełknąć, bo i tak wszędzie go pełno - człowiek z czasem się uodparnia. Ale nigdy, przenigdy nie trawiłem i nie będę trawił złodziejstwa, bez względu na to czy chodzi o menela próbującego wcisnąć mi buchniętą ramoneskę, czy o wafla ze Svartjogurt czy innego Hellslaughter wyrywającego dupy na podpierdoloną muzykę puszczoną pod własnym szyldem. Dlatego ciśnienie mi skoczyło kurewnie, aż pod sam sufit. A było to tak...
Końcem listopada w fascynującą i pełną niebezpieczeństw podróż wyruszyła paczułeczka z Francji mieszcząca kasety w liczbie sztuk piętnastu oraz trzy cedeczki w charakterze bonusu. Pełen złudnej nadziei oczekiwałem. Mijały dni, tygodnie - cóż kurwa - okres świąteczny myślę sobie. A tu paczki ani widu ani słychu. W końcu się pogodziłem z faktem, że przesyłka musiała się gdzieś zawieruszyć i pewnie zalega pod toną kurzu i pajęczyny w jakimś obskurnym magazynie. Trudno, może wnuki kiedyś dostaną niespodziankę. Prawda jednak okazała się znacznie bardziej ponura. Paczka wróciła do nadawcy. Co w tym ponurego, powiecie? Ano to, że przesyłka była otwarta i splądrowana. Kasetkami co prawda nikt się nie zainteresował, nie przeszkadzało to jednak w przerobieniu ich na miazgę. I tutaj oczami duszy widzę jak jakaś pierdolona raszpla profanuje moją cenną przesyłeczkę prowadząc sobie dialog z kuleżanką:
Jadzia: Zocha, ale czy my tak właściwie dobrze robimy?
Zocha: A juści że dobrze! 2000 brutto mie płaco, na wódke nie starcza, a ja mam trzy dziecioki na utrzymaniu. Poza tym NALEŻY MI SIE. (Bo zauważyłem że większość tych co kradnie i podpierdala to osoby święcie wierzące że im się NALEŻY, zwykle powołujące się na skurwięta powstałe z chlustu ich spermy, bądź spermy partnera, w przypadku samic) A tu z Francji przesyłka. Rodzinę w Francji ma, burżuj jebany! Jakoś dziwnie się nazywa na nazwisko... Record Label.... pewno żyd!
Jadzia: A juści że mason i żyd. I złodziej! Nakradli się za całe życie.
Zocha: Jebani... A my tu ciężko pracujemy... Ale patrzaj... nie ma piniondzów!
Jadzia: Nie ma piniondzów? To my sie tu kurwa męczymy z otwieraniem tego gówna, a nie ma piniondzów?
Zocha: Niewdzięczny chamy. Weź przypierdol młotkiem i wyślij do zwrotu.
I tak się ta smutna historia kończy. Paczka wróciła tam skąd przyszła, z argumentacją że "wróciła, bo nie doszła". W sumie zauważyłem że ludzie zamawiający z Francji często mają takie przygody. Sam już nie wiem czyja to sprawka, z racji że tam ostatnio się jakichś podpalanych, szemranych kebabów zatrudnia na potęgę, więc nic nie jest pewne (nauczony doświadczeniem, obstawiam jednak nasze "usługi").
Żeby całe to moje smętne pierdzenie nie poszło na marne, postawię tutaj zapytanie - ktoś miał podobną historię i próbował walczyć o swoje? Czy ma sens składanie jakichś skarg albo czegoś w ten deseń? Nawet oaza spokoju mego pokroju może się w końcu przelać goryczą (yy... coś popierdoliłem chyba). Jakby mnie ktoś zaproponował 20 000 złotych zadośćuczynienia, lub świadomość że złodziejskie kurwiszcze które dokonało tego haniebnego aktu wyleci na ryj z roboty, druga opcja byłaby tą, przy której podpisałbym się obiema rękami.

6 komentarzy:

  1. Owszem. Dostawałem różne rzeczy z całego świata, a nawet z Australii. Zdarzało sie. To normalne, że coś tam pęknie, coś się złamie. Raz coś kupowałem z Francji. Nic wielkiego, udało sie załatwić sprawę ze sprzedającym. Otóż paczka dotarła. Paczka mająca zawierać kilka płyt cede dotarła zwinięta niczym kula papieru po kanapkach ze smalcem. Nic, powtarzam kurwa NIC nie dotarło w całości. Pieczątki urzędu celnego brak, za to koperta zajebana zszywaczem. Udało mi się dotrzeć do chłopiny, który to wysyłał. Facet okazał się na tyle rozwiniętym intelektualnie typem, że wysłał to ponownie kurierem. Ponoć udało mu się odzyskać stracone pieniądze od ichniej poczty. Kto zawinił? Ponoć facet ładujący ciężarówkę z centrali na lotnisko. Sie mu przygniotło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żabojady coś mają w powietrzu chyba...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż byłem na poczcie dziś wyrazić swój żal. I teraz już wiem! Paczkę otworzyli pewnie na granicy, bo ich kurwa na rentgeny nie stać, a awizo na pewno było w skrzynce, ino wyrzuciłem je z reklamami, taki jestem gamoń 3:. Ogólnie wyrazy ubolewania otrzymałem, ale jakieś takie markowane, bo 10 euro za przesyłkę nie zwrócili. :'(
    Innymi słowy nic czego bym się nie spodziewał, ale myślę że będę częściej ich odwiedzał, fajni ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. polecam pisac tu skargi@centrala.poczta-polska.pl kilkukrotnie cos wskórałem

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tego typu akcje przerabiałem wielokrotnie.
    koszulki jak zamawiałem to było do przeżycia ale CDki i kasety były w opłakanym stanie.
    skargi@centrala.poczta-polska.pl to chyba jedyny
    sposób dojścia swego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chuja tam na granicy. Stempel by był, że otwierane przez celników. Pewnie jakaś prukwa sprawdzała, co w środku. Bo ciężkie, więc pewnikiem coś drogiego w środku.

    OdpowiedzUsuń