czwartek, 26 stycznia 2012

Havohej [US] - Black Perversion [1994]
























Kto tam nie śledzi niusów, mógł przegapić fakt, że w lipcu 2009 roku ukazał się nowy krążek Havohej - "Kembatinan Premaster". Zachęcony zostałem recenzją w pewnym branżowym piśmie, gdzie płyta ta dostała minimalną notę (co jest nie lada wyczynem w magazynie gdzie połowa recenzowanych albumów ma ocenę najwyższą bądź bliską najwyższej), stąd też sięgnąłem po owy materiał spodziewając się że będzie mi smakować, skoro w ramach percepcji Metaluchów Polskich się nie zmieściło. No i nie pomyliłem się - "Kembatinan Premaster" nie okazał się płytą muzyczną, a z pozoru monotonnym (acz klimatycznym, na taki sposób, jaki lubie), ocierającym się o klimaty noise agregatem siarki, wrzącej oliwy i innych diabelskich substancji.
W gruncie rzeczy zaskoczyło mnie to, że owy album mi siadł, bo jakoś Havohej nigdy sympatią nie darzyłem. Stąd też postanowiłem dać teraz szansę epce z 1994 roku, to jest "Black Perversion". Efekt? Z pewnością bardziej mi to podchodzi, niż jak słuchałem kilka lat temu, gdy miałem bardziej wyrafinowane poczucie smaku. Jak to w Havohej - najważniejszą rolę pełnią wokale - zachrypnięte wrzaski świetnie współgrające z całym tym sajgonem. Poza tym wysunięte brzmienie bębnów i totalny gitarowy chaos, które nasuwają na myśl wczesne nagrania Abruptum. Cóż, nie dla każdego - ale warto posłuchać. Moje gusta albo ewoluują, albo ulegają totalnej regresji. Stąd też zamiast poruszającego, wyciskającego łzy z oczu i kał z dupy dźwięku wiolonczeli milej spędza mi się czas przy apatycznych trzaskach okraszonych przepełnionymi nienawiścią krzykami. A takie hordy jak ta, zdają się podsycać czarny płomień.

1.BLACK PERVERSION
2.UNHOLY SODOMY
3.MARY GODDESS OF SHIT

[DOWNLOAD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz